Zapakowaliśmy w czwartek koniki do przyczepy przedpołudniem, żeby po niespełna czterogodzinnej trasie miały jeszcze trochę czasu, by udało się je na miejscu trochę ruszyć – wprawdzie bez ciśnienia, bo trzy kolejne dni miały być dla rudzielców dość intensywne: Cebulek ma zawody, a Suszarka trzy dni treściwych treningów z wymagającym okiem Oli Szulc z ziemi. Moja parka świetnie podróżuje, więc trasa minęła gładko i przyjemnie, w rytmie miarowego chrupania siana z siatek. Przy okazji po raz kolejny mogłam podziwiać dobroczynny wpływ, jaki Fugu ma na Suchego. Kiedy jeździł on przyczepą z drugim takim głupkowatym chłystkiem jak on (na przykład z Alpim), zamiast sianem zajmował się wyłącznie próbami łapania sąsiada za kantar czy uwiąz, wymachami głową w jego stronę, czy robieniem dziwnych min i ryjków, które miały na celu zachęcenia towarzysza podróży do lustrzanej reakcji. Pełne przedszkole!. Obok Cebuli Suchy zachowuje się, jakby wybrał się na niedzielny, uroczysty rodzinny obiad w towarzystwie mądrzejszej, starszej siostry. Stara się nie siorbać, nie dłubać w nosie, nie wycierać rąk o spodnie i wyglądać dumnie i godnie, zachowując przy stole savoir-vivre. Co ciekawe jest przy tym naprawdę zadowolony z samego siebie, a oko mu błyszczy z kontentacji: „Patrzcie, jaki teraz jestem dorosły!”. Strasznie to radosne, że Suchy coraz bardziej odnajduje się w nowej dla niego roli.
Może w takim razie nasze wyjazdowe treningi obędą się bez errorów i jelenich skoków konia Zorro? 😉
KJ Odsadkowski wita nas przepiękną pogodą i fantastyczną infrastrukturą. Dla startujących koni przygotowano czyściutkie, w pełni wyposażone stajnie – jasne, przestronne, z szerokim korytarzem i okienkami w drzwiach boksów grubo wysłanych słomą. Nielimitowane dokładki słomy i aromatycznego, łąkowego siana były zresztą stale dostępne dla wszystkich uczestników zawodów. Podobnie jak myjki i równiutkie place (dwa czworoboki i rozprężalnia) z profesjonalnym podłożem. Cała organizacja zawodów była absolutnie bez zarzutu, wszystko sprawnie, pozytywnie, życzliwie i… z jajem 😉 Wiecie, że organizatorzy zaproponowali pierwszy w Polsce ujeżdżeniowy konkurs przebierańców? Z programem specjalnym, który obejmował wykonanie młynka w siodle, skok nad przeszkodą o wysokości 40 cm 😆 oraz rzut podkową Hahah, w takim programie to dopiero mógłby rozwinąć skrzydła Suchy 😉
W każdym razie te cztery dni spędziliśmy jak na sielankowych wakacjach. Konie były naprawdę zachwycone (mimo, że Suchy przeżywał zostawanie bez swojego stada w stajni, a Cebulka – na czworoboku). Było przemiło, w dodatku wreszcie spokój ze strony owadów – nie latało w Jakubowicach nic a nic. Chociaż poprawka, bo owszem przez bite cztery dni w tle tuż za końmi latała taka o drapieżna ptica:
Kto podpowie, co to za gatunek? 😉
Obserwowaliśmy z Blondynem tego „jaszcząbia” wypasając konie na trawie i przy okazji spiekając się na dwa raki (to był chyba zresztą znak rozpoznawczy wszystkich osób z zawodów – brązowe lub czerwone nosy, białe od spodu i wypalone rękawki od koszulek 😉 Ale czy w takim miejscu, nad stawem, na soczystej trawie można by było w ogóle usiedzieć pod dachem?
W takich okolicznościach przyrody uruchomiłam Suszka pod siodłem. Co dziś jest w planach: czy będziemy skakać na tylnej nodze? Czy może włączy się error? Zagalopowania będą z piskaniem? Czego tym razem można się będzie spodziewać? 😉
Wyszło na to, że niczego 😆 Suszek pozostawiony samemu sobie tęsknie rży, podskakuje, piska, skubie deski boksu, wkłada do paszczy i obślinia kantary i usiłuje prześliznąć się między kratami do boksu Fugu. Ale ten sam Suszek, z którym jesteśmy razem, albo osiodłany, wpada w tryb mellow-yellow i staje się naprawdę wyluzowanym zwierzakiem. Nic nie robiło na nim wrażenia
Pogalopowaliśmy sobie wesoło i zwiedziliśmy czworobok. Zasugerowałam Suchemu temat na kolejne dni w postaci przyspieszania reakcji na półparadę i nawet poprowokowałam chłopaka na lewym kole wymagając większego zgięcia. Coś, co nie tak dawno byłoby punktem zapalnym i skończyłoby się co najmniej taranowaniem innych koni wywołało malusieńki error w postaci potrząsania z dezaprobatą głową i chwilę później pozytywną odpowiedź z odpuszczeniem napięć przy pięknym owinięciu się wokół łydki. Uff! Nie tylko żyjemy ale i chyba… Suchy mi ufa
Jaka to przyjemna zmiana, kiedy wreszcie zamiast wiecznie igrać można się dogadać 😉
I co lepsze, w tym dogadaniu przemycać po cichu własne pomysły na pracę, nie zawsze do końca zgodne z wizją konia. Pomysły, których Suchy słucha. Na razie dostałam już jego uwagę, jak kiedyś jeszcze dostanę cierpliwość, to już naprawdę będę w domu
Zabawna rzecz, która mi się teraz bardzo rzuca w oczy – jaki ten poskładany i zaokrąglony Suszek wydaje się… malutki! Prawie jak kucykowych rozmiarów Skwarunio, a jest przecież wielkim i rosłym wzwyż koniskiem pod karłowatym jeźdźcem 😉
Zasiadłam z Suchego w czwartek zachwycona, nie mogąc się doczekać kolejnych treningów. Właściwie to ja z nim mam stan permanentnej euforii od dłuższego czasu, czasami robimy trudniejsze rzeczy, czasami łatwiejsze, ale wszystkie są super pilnie wykonywane przez rudzielca. Złych treningów nie ma nigdy, Suchy się naprawdę stara być prima top. Chwilo trwaj! Nawet ostatnio, kiedy mnie podczas wykonywania jakichś skomplikowanych sekwencji ćwiczeń Ola zapytała, jak tam jest na górze, rzuciłam zaskoczona z entuzjazmem: „Kurczę, no jak na normalnym koniu!” – i to jest naprawdę wobec Suszka-Specjalnej-Troski bardzo duży komplement 😉
Przy okazji pokażę Wam jeszcze, jakie przepiękne zdjęcia zrobiła nam Julia Świętochowska. Wreszcie w słońcu, wreszcie na otwartej łące, a nie pod burym dachem hali. Ale już niedługo – moje rudzielce dokładnie za tydzień czeka przeprowadzka
15 comments
Skip to comment form ↓
rybka
23 czerwca 2017 na 18:16 (UTC 2) Link do tego komentarza
Brawa dla Suszka!!! A teraz czas go w biały czaprak ubierać i w szranki brać 😉
quanta
24 czerwca 2017 na 15:40 (UTC 2) Link do tego komentarza
Ogólnie tak, ale do tego muszę jeszcze poprawić stęp. W domu działa, na zawodach rozmaicie, a im więcej się dzieje zmian i zadań, tym bardziej brakuje tego chodu. Szkoda Susza na robienie słabych wyników
buyaka
23 czerwca 2017 na 18:16 (UTC 2) Link do tego komentarza
Tworzysz tak piękny obrazek wraz ze zwierzem1 jak i ze zwierzem2, że to przechodzi ludzkie pojęcie!
I dokąd się przeprowadzacie?
quanta
24 czerwca 2017 na 19:47 (UTC 2) Link do tego komentarza
Stajnia Rzęszyce
Przepiękne i prokońskie miejsce z super infrastrukturą.
wer
25 czerwca 2017 na 15:44 (UTC 2) Link do tego komentarza
Jak napisałaś, że przenosisz się do najbardziej prokońskiej stajni pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to rzęszyce
miałam okazję być na szkoleniu z Karin Bilgaut i byłam pod ogromnym wrażeniem.
Riada
23 czerwca 2017 na 18:18 (UTC 2) Link do tego komentarza
Chyba na ostatnie zdjęcia nałożony jest specyficzny filtr, co nie?

A o Tobie i o Suszku co tu dużo pisać. Już setki, jeśli nie tysiące, razy uswiadomiano Was, że prezentujecie się znakomicie. Fajnie, że Suszi się ogarnia i ogranicza errory do minimum.
Naprawdę super się patrzy na Ciebie i Twoje konie.
quanta
24 czerwca 2017 na 15:43 (UTC 2) Link do tego komentarza
Bardzo się staram jak najlepiej z wszystkimi końmi pracować, bo zwyczajnie uwielbiam te zwierzaki. Może to zabrzmi trywialnie, ale moje są naprawdę dla mnie członkami rodziny – a to „pańskie oko” procentuje tym, że mnie naprawdę lubią i strasznie się dla mnie starają
Amazonka
24 czerwca 2017 na 12:18 (UTC 2) Link do tego komentarza
Przepiękne! Zaufanie do jeźdźca wspaniale owocuje we współpracy.
quanta
24 czerwca 2017 na 15:44 (UTC 2) Link do tego komentarza
Dokładnie, i to jeszcze ze strony tak trudnego i pełnego energii konia, jak Suszek – coś niesamowitego
Kinga
24 czerwca 2017 na 13:53 (UTC 2) Link do tego komentarza
Brawo, Suchy w końcu dorasta
Przepiękne miejsce, tego właśnie chciałby się dla własnych koni dużo przestrzeni i trawy 😀
quanta
24 czerwca 2017 na 15:39 (UTC 2) Link do tego komentarza
Mam nadzieję, że u mnie będzie podobnie
Dużo otwartej przestrzeni, zielni i trawy. Po zawodach wybrałam się na moje włości, na miejscu trawa po pas i rumiankowa łąka:
Chyba z godzinę leżakowałam sobie nad stawem i w ogóle nie chciałam się stamtąd ruszyć. Trzymam kciuki, żeby już w przyszłym roku u siebie
Moona
24 czerwca 2017 na 16:56 (UTC 2) Link do tego komentarza
Ale Ty Quanta zaczynasz ładnie siedzieć!

Brawa dla Suszka, że dał radę
quanta
24 czerwca 2017 na 19:47 (UTC 2) Link do tego komentarza
Ha, teraz na ujeżdżonych koniach to łatwiej niż na młodzikach 😉 Ale to jest praca Oli Szulc nad tym, żebym starała się mieć ciężki tyłek 😆
aga
24 czerwca 2017 na 18:54 (UTC 2) Link do tego komentarza
gratki wielkie:) super się was obserwuje
powiedz mi proszę, gdzie można kupić taki bat ujeżdżeniowy?
quanta
24 czerwca 2017 na 19:48 (UTC 2) Link do tego komentarza
Tutaj na przykład:
https://animalia.pl/fleck-feldmann-balance-whip-120-cm/szczegoly/29236/
W ogóle baty Flecka są świetne, a ten dzięki kulkom jest bardzo dobrze wyważony i sam się trzyma tam gdzie powinien 😉