No i nic na to nie poradzę, ale każdy, kto przestąpi próg stajni – czy to dwunóg czy czworonóg – nauczy się nowych rzeczy
O półparadach napisano całe rozdziały książek jeździeckich. Mnie egzaminowała onegdaj Pani Katarzyna Milczarek z pytania, co to jest półparada i jak ma ona działać. Teoria jest prosta, pełna parada – to zatrzymanie konia do stój, półparada – pół-zatrzymanie, wstrzymanie. Tylko jak je zrobić? Kluczem do wszystkiego jest prawidłowe osadzenie się na koniu. Działanie ręki (ręka to przecież również pomoc jeździecka, to nic złego!) musi zostać uzupełnione o działanie ciałem, półparada to równowaga (to chyba nasze ulubione słowo na koniu) pomiędzy pomocami wstrzymującymi, a popędzającymi. Błędem wielu jeźdźców jest próba wykonania półparady przez podniesienie dłoni przy równoczesnym lekkim wstawaniu w strzemionach (a im bardziej nie odpowiada koń, tym bardziej unosimy pupę z siodła…) – takie działanie całkowicie przekreśla możliwość uzyskania u konia prawidłowej odpowiedzi.
To jak usiąść? Ja zawsze tłumaczę, że jeździec musi być jak maszt na okręcie. Niezależnie od tego, czy wicher dmie, czy łódź zarzuciła kotwicę, nie może to wpłynąć na zamocowanie masztu – czyli na ciało jeźdźca. Co by się stało z łódką, której maszt wyginałby się albo przechylał od lekkiego podmuchu wiatru? Masz musi stać niezłomnie. Podobnie – jeśli koń pociągnie wodze, albo nie zwolni chodów – trudno, nie można dać się wybić z prawidłowego osadzenia. Trzeba „zatrzymać” swoje ciało w powietrzu bez zmiany jego pozycji. A do tego potrzebne są mięśnie pleców, brzucha i zwarty korpus o prawidłowym napięciu mięśniowym. Działanie ręki jest z tym wszystkim skorelowane.
Jak to poczuć? Ja mam swoje sposoby, które łatwo można sprawdzić w domu z pomocnikiem z ziemi. Wystarczy do tego… lonża, którą stojąc przed koniem zarzucimy na lędźwie jeźdźca. Jego zadaniem będzie naprężyć lonżę, dać odpór trzymaniu jej przez osobę z ziemi – ale bez przeprostu pleców, robienia brzuszka czy wypiętej pupy. Trzeba spróbować „pociągnąć” lonżę właśnie osadzeniem ciała.
Niesamowite było obserwować, jak jeździec w trakcie jednego treningu odkrywając swoje nowe plecy nie tylko mógł wpłynąć na tempo kłusa, ale całkowicie uzyskać jego nową jakość – równowagę, obszerność, swing i dużo powietrznego odbicia.
Teraz jeszcze tylko wdrożyć używanie półparad na co dzień, złapać przez nie komunikację z koniem i pamiętać, że półparada to nie tylko wstrzymanie – ale też idące za nim natychmiast odpuszczenie – i można naprawdę znaleźć nową jakość jeździectwa.
11 comments
Skip to comment form ↓
Kinga
17 listopada 2018 na 16:55 (UTC 1) Link do tego komentarza
Oj dawno mnie tu nie było a ile nowości!
Oczywiście bardzo fajny, pomocny wpis 😉 Prosty przykład obrazkowy i cyk znowu jaśniej w głowie
Vissenna
17 listopada 2018 na 20:51 (UTC 1) Link do tego komentarza
Półparada to złoty graal jeździectwa. Można by o niej napisać cały doktorat a tak na prawdę dopóki się tego samemu nie poczuje, to jak opowiadanie ślepemu o kolorach. Dokładnie pamiętam jak 15 lat temu czytałam o niej w książkach i teoria wydawała mi się prosta. Na koniu nic nie wychodziło i dopiero gdy lata później wsiadłam trafiłam na dobrego trenera i wyjaśniła mi ona na „sucho” na piłce a później wsadziła na swojego konia zrozumiałam jak źle to rozumiałam.
I prawda jest taka, że dopóki się nie trafi na dobrego szkoleniowca, to można o półparadzie mówić wiele, ale na sucho to tylko dywagacje i teoria nie do przełożenia
Daria
19 listopada 2018 na 07:44 (UTC 1) Link do tego komentarza
Czemu nie ma takich trenerów jak Ty wiecej
Justyna
19 listopada 2018 na 20:51 (UTC 1) Link do tego komentarza
Hej,
Nie do końca zrozumiałam to ćwiczenie, czy byłby to problem jakbyś dokładniej opisała co robić? np. mailowo? Z góry dziękuję.
quanta
20 listopada 2018 na 09:25 (UTC 1) Link do tego komentarza
Nie odpisuję mailowo – jeśli masz jakieś konkretne zapytania, to zapraszam tu.
Dorota
22 listopada 2018 na 12:13 (UTC 1) Link do tego komentarza
Ja dopiero na młodym, niestabilnym koniu przekonałam się, co to są mięśnie brzucha. Przecież miotałoby mną jak szatan, gdyby nie stabilny korpus. A co do półprady, to wspaniale mieć konia, który ją rozumie. Inaczej to w ogóle mija się z celem…
Cedra
26 listopada 2018 na 12:01 (UTC 1) Link do tego komentarza
Bardzo mi ten wpis pomogl. DZIEKUJE!!!!!
staramaleńka
29 listopada 2018 na 12:29 (UTC 1) Link do tego komentarza
Pytania techniczne:
1. Czy lonża ma opasać jeźdźca w biodrach/miednicy – tzn na wysokości guzów biodrowych czy w talii/pasie czyli powyżej?
2. Czy osoba stojąca naprzeciwko konia i jeźdźca ma za zadanie napiąć lonżę i się nie ruszać czy zwiększać lub zmniejszać siłę ciągnięcia?
Dorota
3 grudnia 2018 na 16:38 (UTC 1) Link do tego komentarza
Wydaje mi się, że lonża ma być mniej więcej na wysokości talii. No i stojąca na ziemii osoba powinna dać stały „kontakt” na lonży tak, żeby poczuć czy jeździec ją „ciągnie”. Nie robiłam nigdy tego ćwiczenia, ale tak sobie je wyobrażam
Jeśli się mylę, to prosze o poprawki
quanta
3 grudnia 2018 na 17:26 (UTC 1) Link do tego komentarza
To już zależy od jeźdźca. Taki z tendencją do załamywania się w pasie z lonży przytrzymującej go w tym miejscu wykona klasyczny przeprost i raczej poczuje kaczy kuper, a nie osadzenie się w siodle 😉 Takiej osobie zamontowałabym lonżę niżej niż w talii.
staramaleńka
3 grudnia 2018 na 18:29 (UTC 1) Link do tego komentarza
No i masz… a skąd wiedzieć czy się ma tendencje czy nie? Niestety doświadczenie wielokrotnie pokazało mi, że moje osobiste odczucia na temat własnego ciała są… projekcjami cieni w jaskini… Jak będę miała okazje po prostu popróbuję. Dzięki za odpowiedzi 😉